poniedziałek, 21 listopada 2016

O poetyce słów kilka


Siedzę na ćwiczeniach
nic się tu nie uczę
choć jestem studentem
pradawnej uczelni.

Wykładowca mówi
tutaj nam o wszystkim
choć o poetyce
nie ma ani słowa.

Jesteśmy biedactwa
bo nas ta godzina
z czas ulotnego
z wolna nas odziera.

Czasem dla nas tylko
nadejdzie mała chwila
kiedy się zbliżymy
do mądrych tematów.

I tak jest co tydzień
(albo niekoniecznie)
na tej poetyce
na najlepszych ćwiczeniach
w dziejach tej uczelni.

napisano na Instytucie Filologii Polskiej we Wrocławiu

wtorek, 1 listopada 2016

Na cmentarzu.


Bolesławiec, 1 XI 2016

Leżycie tutaj

pod tymi kamieniami

pięknymi pomnikami

w królestwie zmarłych.



Wy pamiętacie

dawne czasy

o których my możemy

Czytać tylko w książkach.



Leżycie tutaj

nieruchomo- niczym posągi

a Wasze usta wciąż milczą

i Wasze nogi- nie chodzą.



Prastare napisy na grobach

nierzadko zatarte

opowiadają o datach

Waszego żywota.



Jeśliście mieli szczęście

to jest tam coś więcej

niż tylko nazwisko,

daty narodzin i zgonu

i prośba o Anioł Pański.



Chodzę między Wami

Czuję Wasze spojrzenia

Na starym cmentarzu

W moim pięknym mieście.

~napisano 1 listopada 2016 roku w Bolesławcu.

niedziela, 21 sierpnia 2016

Na placu we Lwowie

Mamy godzinę dwudziestą, ruch na ulicach powoli już maleje, lecz On, wytrwały, czujny, doświadczony handlarz nadal jeszcze nie opuszcza swego stanowiska. On to, ostatni spośród wielkich rekinów lokalnego biznesu, codziennie okupujących plac przy Wieży Korniaktów, wypatruje jeszcze ostatnich klientów. Pozostał już całkiem sam, najwytrwalszy z wytrwałych, ludzie mijają go bez słowa, lecz on nadal czeka. Żywi się resztkami dogasającej wraz ze słońcem na niebie nadziei na to, że pojawi się tutaj człowiek, który zatrzyma się przy ostatniej reducie handlarskiej Lwowa, weźmie do rąk jedną ze spoczywających przed nim książek, a może nawet i więcej. Może choć jedna wzbudzi w nim zainteresowanie, a wtedy wyciągnie on ze swej kieszeni portfel, dokładnie przeliczy to, co ma przeliczyć- choć jeśli pomyliłby się na korzyść handlarza, to nawet i lepiej. Człowiek ten poda ostatniemu wojownikowi Korniaktów magiczne zwitki papieru, zwane hrywnami, a może nawet- ach, jakie by to było piękne- zamiast hrywien trafią się złotówki… albo- ze czcią nabożną należy wymówić TĄ nazwę-albo trafią się nawet te słynne, amerykańskie DOLARY?
Wytrwały ataman, jedynowładca niewielkiego placu w centrum miasta, czeka, na razie bezowocnie… co będzie dalej, to już czas pokaże.

Napisano 19 lipca 2016 roku na placu przy Cerkwi Wołoskiej we Lwowie.

Ostatni bastion.

W wielkim gwarze
w samym sercu ogromnego huku
siedzi pewna osoba
wyspa ciszy w morzu głosów.

Jedyna spokojna reduta
wśród ludzkiego hałasu
nie zwraca uwagi
niemalże nikogo.

Siedzi skupiona
na swoich czynnościach
całkiem zatopiona
w swoim własnym świecie.

Nikt jej nie przeszkadza
ona nikomu nie wadzi
może tak jest najłatwiej
zachować dzisiaj tożsamość ?

napisano 18 sierpnia 2016 roku w Bolesławcu

sobota, 30 lipca 2016

Noc

Mamy co prawda XXI wiek, co stanowi fakt niesporny nawet dla największego entuzjasty teorii spiskowych, ale w niczym, absolutnie w niczym mi to nie przeszkadza, abym mógł posilić się w kamiennej karczmie, i to w samym centrum dużego, gwarnego miasta. Schodzę po niewielkich schodach ze świata samochodów, tramwajów i marszrutek prosto do świata starodawnego, kozackiego, gdzie słowo ‘’kozacki’’ wcale nie ma tutaj takiego znaczenia jak to, jakie obecnie jest tak bardzo popularne. Ja co prawda po ukraińsku nic ne panimaju, ludzie stąd z kolei po polsku też wiele z siebie nie wyduszą, no ale tutejsze kelnerki (swoją drogą ubrane w czarne, skórzane, rzeźnickie fartuchy), są bardzo inteligentne. Jedna z nich wdaje się ze mną nawet w krótką, dwujęzyczną rozmowę, z której oboje wyciągamy bez trudu potrzebne nam informacje. Niestety, ale nie można powiedzieć tego samego o kelnerach płci męskiej, którzy oprócz zupełnego braku zdolności porozumienia się ze mną wyglądają wręcz katastrofalnie w tych samych fartuchach, które na młodych kelnerkach wywierają na mnie ogromne wrażenie. Wokoło mnie wiszą stare tarcze, ozdobione herbami różnych, znamienitych rodów. Jednak czy są to symbole kozackich familii, czy może łupy zdobyte na polskich szlachcicach, tego chyba nie dowiem się nigdy.
                Na moim stole pojawia się nareszcie długo wyczekiwane mięso. We mnie, wygłodniałym i strudzonym całodziennymi wojażami podróżniku, budzi się dziki, nieokiełznany drapieżca, innymi słowy- we Lwowie budzi się prawdziwy lew. Rzucam się na podane mi mięsiwo bez żadnych oporów, a już na pewno bez zbędnego oczekiwania nie wiadomo na co. W błyskawicznym tempie moje ręce rozrywają kolejne części mięsa, a ja pochłaniam je z prędkością wygłodniałego zwierza, mając nareszcie ku temu okazję i sposobność.
                Mięsa już nie ma, szpik wyssany, już nawet kości zostały zjedzone… aczkolwiek to ostatnie padło ofiarą tutejszego psa, no ale nie zwracajmy uwagi na takie szczegóły. W karczmie gra skoczna, kozacka muzyka, działając silnie na emocje i prowokując do działania. Zrywam się na równe nogi, chwytam najbliższą z kelnerek i w takt stepowych, zaporoskich nut w karczmie rozpoczyna się namiętny, żywiołowy taniec. Wszystko przyspiesza, świat wiruje, liczymy się tylko ja i moja kelnerka, muzyka ciągle gra i przyspiesza, co raz szybciej, szybciej, szybciej…
                Witaj, nocy lwowska!
Napisano 18 lipca 2016 roku we Lwowie, w restauracji pod Arsenałem Miejskim (Muzeum Broni)

Darencjusz/Даренцйуш

czwartek, 28 lipca 2016

Obrona Kowalskiego

Mówisz mi, że zwariowałem? A na jakiej podstawie tak sądzisz? Masz na to jakieś dowody? A może twierdzisz tak tylko dlatego, że sam jesteś szalony? A jeśli tak jest, to w takim razie czym dla mnie mogą być twoje oskarżenia, jak nie słowami szaleńca? A jeśli masz rację, jeżeli twoje słowa są rzeczywiście prawdziwe, to jak ci się udało  we mnie rozpoznać moje szaleństwo? Tak naprawdę to nikt z nas chyba nie jest normalny, a wszyscy jesteśmy mniej lub bardziej nienormalni, co więcej, uzasadnić to można bardzo łatwo na takim przykładzie: dostałem kosza, bo byłem zbyt nachalny. Gdybym myślał rozsądnie i zachował się właściwie, to zapewne zachowywałbym się nieco inaczej, no bo przecież tylko szaleniec szkodzi sam sobie, kiedy nie jest postawiony w sytuacji podbramkowej, bo i po co miałbym zrobić coś takiego. A jednak do tego doszło, choć nic mnie do tego nie przymuszało, co więcej, sądziłem, że moje wiodące ku zgubie zachowanie przyniesie mi sukces. Jak wiadomo, stało się inaczej. A skoro tak, to czy aby nie jestem szalony? Co prawda nie mam na to papierów, no ale papier to tylko potwierdzenie jakiegoś stanu rzeczy, a żeby być wariatem, nie trzeba posiadać absolutnie niczego. Po tym krótkim wywodzie chciałbym Cię o coś zapytać, mój oskarżycielu: czy Ty możesz powiedzieć, że jesteś całkowicie normalny, czymkolwiek by ta normalność by być nie miała? Że nie ma w Tobie żadnych objawów szaleństwa, że zachowujesz się zupełnie normalnie i nie nosisz w sobie żadnego, choćby najmniejszego, złego odchylenia? Czy aby na pewno możesz nazwać siebie całkowicie zwyczajnym, zdrowym człowiekiem, wolnym od jakichkolwiek wariactw, choćby najdrobniejszych? Myślę, że nie ma potrzeby odpowiadania na to pytanie, bo odpowiedź na nie jest oczywista jak to, że Słońce krąży wokół Ziemi- a brzmi ona krótko- nie. Nie ma człowieka, który by był od tego wolny, więc wniosek nasuwa się sam- wszyscy, jak tu żyjemy, jesteśmy wariatami, kwestia jest tylko tego rodzaju, jak bardzo jesteśmy szaleni.
A skoro tak, to czy aby cała nasza cywilizacja nie jest wytworem kumulacji szaleństwa jej twórców? Czy wszystkie dzieła rozlicznych kultur całego naszego świata nie są tak naprawdę urzeczywistnieniem wizji, zrodzonych w głowach nieuleczalnych wariatów? Czy aby wszelkie nasze projekty, tworzone przez ludzi różnych profesji, nie są aby urzeczywistnieniem szaleńczych urojeń tych, którzy je tworzą? Czy nawet ten oto tekst nie jest opisem szalonych myśli swojego twórcy? Wolałbym nie znać odpowiedzi na to pytanie.
A tak na zakończenie… nie możemy się w żadnym stopniu oskarżać o jakiekolwiek szaleństwo, bo jak szaleniec może oskarżać szaleńca o to, że ten zwariował?
Dodam jeszcze tyle, że nie życzę nikomu pełni normalności.

Darencjusz

Potęga artysty.

Siedząc tutaj, przy tym niepozornym stole, jakże łatwo mogę obserwować was wszystkich. Nawet nie wiecie, nie zdajecie sobie sprawy, nie podejrzewacie nawet, że teraz, w tej oto chwili, otrzymujecie ode mnie, całkowicie niespodziewanie, zupełnie nową tożsamość, stajecie się cząstką świata, który w żadnym stopniu do was nie należy. Mogę was stworzyć na nowo, wedle własnej woli i fantazji, krótkich skojarzeń i domysłów, a wy nie jesteście w stanie temu zapobiec, nie macie władzy, aby cokolwiek z tym zrobić. Nawet gdy stąd odejdziecie, mam nieograniczone możliwości kreowania waszej historii. Wydaje wam się, że jesteście np. małżonkami, robiącymi zdjęcie popularnego zabytku, a w mojej głowie i tak funkcjonujecie jako tajni mocodawcy potężnych mafiosów, którzy właśnie dobili targu i odgrywają rolę szczęśliwej pary, aby wtopić się w tłum. Mogę manipulować waszymi charakterami, myślami, marzeniami, nawet wyglądem, jeśli zechcę się nieco potrudzić. Mogę na nowo wykreować otaczającą was rzeczywistość, stoję ponad granicami, obyczajami, mam władzę stworzyć i zniszczyć wszystko, co jest w was i wokół was… a wy nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy…
Napisano w restauracji ‘’Ратуша’’ (pol. Ratusz) we Lwowie, dnia 17 lipca 2016 roku

Darencjusz

sobota, 23 lipca 2016

Włos

   Włos jest miarą niewymierzalną. O mały włos nie napisałbym głupoty – ale włosy są krótkie lub długie, nie małe lub duże. Inaczej sprawa wygląda dla samego owłosienia, ale owłosienie to rzecz z grubsza inna, dlatego o włosie nie rozmawiamy.

wtorek, 28 czerwca 2016

Nazwa

          Wszyscy sądzą, że nazywanie to czynność iście ludzka. Przypisywanie jakiegoś znaczenia określonemu przedmiotowi, czy zjawisku uważa się za broszkę człowieka.Może więc rzec, że nadawanie nazwy stanowiło o początku języka. 
       Ale zwierzęta też mają jakiś swój kod i niekoniecznie musi to być dźwięk gardłowy i niekoniecznie przekaz informacji odbywa się w formie rozmowy. Być może zwierzęta wysyłają sobie tylko jakiś sygnał w próżnię i nawet nie czekają na powrót. Na przykład: krowa stojąca sama na trawniku robi muuuuuuu. Być może dlatego, że jest szczęśliwa albo wzywa do wydojenia. W tym przypadku należałoby sprawdzić wysokość i częstotliwość muuu w sytuacji, gdy krowa jest szczęśliwa i gdy krowa oczekuje na wydojenie. Problemem może być sprawdzenie, kiedy krowa faktycznie jest szczęśliwa. Gdyby jednak udało się rozwiązać ten problem, moglibyśmy dowieść, że krowa jest zdolna do swoistego nazywania abstrakcji!
     Także, po czym poznać, czy krowa jest szczęśliwa? Należałoby stworzyć idealny inkubator - utopię z zieloną łąką, słońcem i dyskretnie podłączyć ją do aparatury.
     Wróć! A co jeśli trawnik nie jest środowiskiem naturalnym krowy?!

***

   Czasem zdarza się taki moment , trochę dziwny , jakby zatrzymany, kiedy diamenty kurzu lśnią w żyrandolu słońca, kiedy wiatr przestaje tańczyć wokół nas, a zaczyna tańczyć w nas samych. Moment kiedy uświadamiasz sobie, że twoje serce to nie kanarek w klatce, ale wolny feniks z popiołu miniętych chwil. To jest to. Zdarza się raz na milion. Zdarza się każdemu z nas. Po prostu radość obecnej chwili. 

czwartek, 16 czerwca 2016

Kropka

   Ostatnio zastanawiałem się, ile może pomieścić kropka. W teorii jest tylko jednowymiarowym obiektem, a nawet zaledwie położeniem. Mając jedynie jedno spośród trójcy długości, wysokości i szerokości, nie ma prawa pomieścić niczego. Mimo to, taki punkt możemy odnaleźć pod postacią czarnej dziury, której centrum staje się tak ciężkie i pełne, że samo ściska się do rozmiaru bliskiego nieistnieniu, a jednak obserwujemy je z tak daleka. Co wspólnego z przyziemną kropką ma kosmiczny potwór o masie tysięcy słońc?
    Cóż, kropka po twoim "Pa" zdaje się mieścić jeszcze więcej.

Nazwa

   Z czego powstaje nazwa? Otóż nazwa zawiera w sobie grafikę, fonetykę i znaczenie. Co w nich ciekawego? Otóż nic. Wyjątek stanowią oczywiście nazwy kończące się na literę "k", bowiem dawno już naukowo potwierdzono, że te są śmieszniejsze od pozostałych – jeśli rolę gra fonetyka. Grafika rolę gra jedynie czasami. Sedno dobrej nazwy tkwi w znaczeniu. Niech konsument docierając do produktu zada sobie pytanie "dlaczego tak się nazywa?", i w następstwie poznania produktosobyzjawiska powie sobie "A, to o to chodziło".

wtorek, 14 czerwca 2016

Kropka.

Bolesławiec, 9 czerwca 2016 roku
Temat.

Znam doskonale to słowo! Nasza znajomość sięga już tych najgłębszych czasów, gdy jeszcze mama przeprowadzała mnie za rączkę przez ulicę, gdy wyprawa na podwórko dwa bloki dalej była ekscytującą i niebezpieczną eskapadą, a moneta pięciozłotowa, dar zacnej rodzicielki, urastała do rangi wielkiego bogactwa. Znam to słowo dłużej, niż najstarszych przyjaciół, towarzyszyło mi w niezliczonych biliardach bardzo rożnych sytuacji, a gdyby miało Facebooka, to pobiłoby rekord w ilości znajomych na swojej liście. Było mi ono straszliwą zmorą, przedsionkiem piekła i ogólnie pierwszym z mieszkańców najgłębszych jego otchłani, o których Dante nawet bał się wspominać. Już sam jego widok do dziś budzi we mnie grozę, a nęka ono moją biedną personę wszędzie tam, gdzie tylko się pojawię, bez względu na to, jak daleko jestem od jakiejkolwiek cywilizacji.

Temat
zwany również topic, thema, sujet
posiada jeszcze setki imion
na które żywo reaguje.

Słowo-bicz. Od pokoleń podstawowa broń, jaką posługują się nauczyciele, wciskając uczniom wiedzę do ich biednych głów. Kojarzone z nudą, cząstką arcytrudnego materiału, zazwyczaj występujące w postaci dwukropka.

Dwukropek
znany też jako colon, dvojteĉka czy dwojetoczije
a to tylko mała cząstka
imion tego demona.

Niepozorny znak interpunkcyjny. Dowód na to, że matematyka ma swoich ludzi nawet w gramatyce. Bo przecież dwie kropki, jedna na górze, druga na dole, to tak naprawdę równoległe punkty w układzie współrzędnych. A więc istnienie dwukropka, tej piekielnej podwojonej kropki, to nic innego, jak dowód na istnienie matematycznego spisku, obecnego na całej naszej planecie. Niby niepozorny, towarzysz tematu, ale tak naprawdę podwojona kropka jest czymś dużo ważniejszym, niż sobie umiesz wyobrazić.

Darencjusz

środa, 8 czerwca 2016

O zaskoczeniu

Bolesławiec, 8 czerwca 2016 roku
Cześć!
Chciałbym Ci powiedzieć kilka słów. Proszę, wysłuchaj mnie do końca.

Znasz na pewno to uczucie, kiedy siedzisz sobie zupełnie niewinnie, nie spodziewając się niczego szczególnego w miejscu, które znasz jak własną kieszeń i znasz wszystkie jego tajemnice. Siedzisz tam sobie wśród znajomych i czekasz na zajęcia, które masz raz w tygodniu i dają ci sporo satysfakcji. Czekasz tak sobie z nimi i czekasz, rozmawiając o wielu różnych sprawach, myśląc naiwnie, że nic Cię dzisiaj nie zaskoczy, że weźmiesz udział w kolejnych zajęciach i będziesz robić te same rzeczy, które znasz już od bardzo dawna i które opanowałeś już bardzo dobrze... gdy nagle coś zakłóca ten idealny obraz sytuacji. Pojawia się nagle i w takich okolicznościach, że nawet nie wiesz, co masz na to powiedzieć, jak zareagować... siedzisz tylko na swoim miejscu i udajesz, że wszystko jest w porządku, a tak naprawdę znajdujesz się w ciężkim szoku, czekasz tylko, aby pod byle pretekstem wyjść z tej sali, w której siedzisz, bo dłużej tam nie wytrzymasz. Wiesz, że musisz sobie przemyśleć, jak masz postępować w tej sytuacji, kiedy pojawia się przed Tobą osoba, której nie spodziewałeś się zobaczyć, mimo że bardzo ją lubisz, ale którą jeszcze parę dni temu wpisałeś na listę strat. I tu nagle nie dość, że ona ma być z Tobą na tych Twoich zajęciach, to jeszcze na dodatek wiesz, kto ją przyprowadził. Masz do tej osoby chłodne podejście, bo kiedyś traktowała Cię niezwykle podle i haniebnie wykorzystywała, a tutaj nagle okazuje się, że przyprowadza na akurat te zajęcia właśnie tą osobę, o której wiesz coś, co jest dla Ciebie nie do uwierzenia, a jest niezwykle dla Ciebie korzystne, jeżeli jest prawdą. Wreszcie znajdujesz pretekst, aby wyjść i gdy już zostajesz sam, to łapiesz się za głowę i zadajesz sobie jedno pytanie: "Jak to jest możliwe?"
   Miałeś zastanawiać się, co tu teraz zrobisz, ale masz w głowie jeszcze większą pustkę, niż wcześniej, poza tym jesteś tak zszokowany, że nie możesz myśleć o niczym innym, jak o tym, jaki teraz jesteś. Nie wiesz, co robić, miotasz się w klatce własnych emocji...

Na pewno znasz tego rodzaju uczucie.

Więc teraz wymyśl, co masz dalej zrobić... i wciel to w życie... warto.


wtorek, 17 maja 2016

Czekanie na ...

Widziałem piękne góry
zakryte betonowym wachlarzem
i dachy małych budynków
które stały w pobliżu

Widziałem samochody na drodze
cząsteczki wielkiego węża
i słyszałem klaksony
syk mechanicznej bestii

Widziałem tłumy ludzi
idących w różne strony
z punktu A do puntu B
niczym małe gryzonie

Widziałem samego siebie
w odbiciu okiennej szyby
wpatrzonego przed siebie
stojącego na dachu świata.

Jelenia Góra, 13.05.2016
Darencjusz

wtorek, 26 kwietnia 2016

Homo Learnensis

My, uczniowie, podgatunek człowieka rozumnego, znanego nam też pod nazwą Homo Sapiens, jestesmy chyba najbardziej nielogicznie myślącymi istotami, jakie kiedykolwiek chodziły po tej planecie. Gdy obok nas inne istoty ludzkie zabiegają o tak wielkie i ważne rzeczy jak sława, rodzina, bogactwo, szczęście czy zbawienie i idące za tym życie wieczne, gdy na przełomie wieków nasi wspólni przodkowie walczyli o ideały, pasje i przetrwanie, my, przedstawiciele rasy Homo Learnensis Licealiensis, zabiegamy całą swoją mocą o zaledwie jedną kartkę formatu A4. Przechodzimy przez kilka różnych etapów ewolucji, aby dojść niczym do nirwany ku osiągnięciu zaczytnego tytułu Homo Sapiens. Moja rasa przez trzy lata wytęża wszystkie swoje siły (a przynajmniej udaje, że to czyni), poświęca całe mnóstwo czasu i energii tylko po to, aby w ściśle określonym dniu odebrać kartkę papieru z nadrukowanymi na niej stopniami w skali od 1-6 oraz informacją o zaliczeniu kolejnego już etapu ewolucji. Co wybitniejsze jednostki dostępują ponadto zaszczytu przyozdobienia swoich kartek optymistycznym biało-czerwonym paskiem. Wychodzi więc na to, że po tych ponad trzydziestu miesiącach trudów, wysiłków i zabiegów otrzymujemy mały kawałek papieru, której wartość materialna jest mniejsza nawet od tej, jaką posiada biała kartka, bowiem na niej przynajmniej można coś zapisać, że nie wspomnę o rysowaniu. Mówi nam się, że zdobywamy wiedzę, ale prawda jest taka, że na kolejnych etapach naszej ewolucji przyda nam się tego raczej niewiele, aczkolwiek jeszcze jako Homo Learnensis Gimbusiensis z taką wiedzą czulibyśmy się jak młodzi, piękni bogowie u progu swej błyskotliwej kariery.

Darencjusz

wtorek, 12 kwietnia 2016

Pretekst

    Dziś, spacerując sobie spokojnie, potknąłem się. Noga się powinęła. Czy coś. Szczerze, to nawet nie widzę dlaczego. To się tak samo. Może niebios wola, może licho złe pod nogi kłody rzuca. Ja - jestem - niewinny. Kolano natomiast - mnie boli. Bo nikt mnie nie złapał, ani nawet nie podniósł! Cóż to ma znaczyć?! Przeciw mnie całe społeczeństwo? Pewnie chciało im się śmiać! Nie, założę się, że ktoś się zaśmiał, albo chociaż bezczelnie dmuchnął nosem. Nie dość, że ich wina, to jeszcze bezwstydnie się tym nie przejmują! Wystarczy! Skoro i lud, i ja są mi wrogiem, porzucę je, i zamieszkam z dala od nich - na księżycu!

     Zabija się i zamieszkuje na księżycu.

poniedziałek, 7 marca 2016

Zawsze myślałam


Zawsze myślałam, że jak w końcu zacznę pisać coś naprawdę udanego, to będzie się to zaczynać od słów Zawsze myślałam. Na przykład: Zawsze myślałam, że miłość powinna kierować naszym życiem; lub: Zawsze myślałam, że ludzkość jednak jest doskonała; albo: Zawsze myślałam, że hera odmieni moje życie. Problem w tym, że każda z tych propozycji jest już z góry spisana na straty. Stephen King mówi, że od pierwszego zdania najwięcej zależy. Patrz: to czy ktoś kupi książkę, czy też nie. W tym momencie przypomina mi się postać Granda z Dżumy Alberta Camusa, który swoją PRACĄ nazywał smakowanie różnych słów w tym samym zdaniu. Wolę już pisać coś tak bezsensownego jak to, niż iść za nim. 
   Wracając do pierwszego zdania. Dlaczego  ktoś miałby nie kupić mojej książki? Ponieważ dziś ludzie są diabelsko wyczuleni na punkcie prawdy. Ludzie chcą dzisiaj czegoś absolutnego i autentycznego, a najlepiej żeby to coś było jeszcze brutalne w swej namacalności. Tymczasem zdanie zaczynające się od zawsze myślałam przekreśla znaczenie dalszej części zdania. 
    Zawsze myślałam jest pojęciem cholernie abstrakcyjnym, czyli łatwiej - jest po prostu kłamstwem. Po pierwsze, który człowiek jest tak doskonały i w stu procentach przekonany o stałości swoich przekonań? Znaczy się: to obrzydliwa pycha! Co więcej, jeszcze ten ktoś chlubi się tym, że należy do tej niewielkiej części społeczeństwa, która myśli. Stawia się ponad innymi! A czymże jest to myślenie? Małpa przecież też MYŚLI, jak tu zdobyć jedzonko i podobno wychodzi jej to lepiej niż współczesnemu człowiekowi. (Takie badanie kiedyś widziałam - jak wyciągnąć orzeszek ze zwężonego wazonu. Obok stał dzbanek z wodą.  Tylko małpa wpadła na to, żeby wlać wodę, a orzeszek wypłynie. Prawdopodobnie była bardziej głodna.) Czyżby cywilizacja nas ogłupiała? A może nie jesteśmy godni myślenia o tak przyziemnych rzeczach? Jak czasem w mieście widzę grupę pijanych osiłków zaczepiających przechodzącą samicę, MYŚLĘ, że taka kategoria, dla niektórych, nie istnieje. No to jak jest z tym myśleniem? Już nawet przyjmując, że myślenie to nie jest nic wyjątkowego, to co z tym zawsze? Co to za wieczność myślenia autor chce nam przytoczyć? Zniżając się do jego ludzkiego poziomu, przyjmując, że to ZAWSZE to jego życie. To czy płód nie mający jeszcze w pełni wykształconego mózgu myśli? Czy ma on jakąkolwiek świadomość?  
   Dobrze, dobrze, ale rozłożyć dwa wyrazy na czynniki pierwsze, potrafi nawet dzieciak, który w wolnych chwilach rozwala budowle z klocków (to smutne, że już dzieci zdają sobie sprawę, z faktu, że wszystko buduje się w celu zniszczenia), a ja jeszcze nic nie zbudowałam.
    Tak naprawdę mój tekst zacznie się od zdania: Zawsze myślałam, że ludzkość jest jednak doskonała. Wiem, że gdybym wstawiła to jako pierwsze zdanie, to nikt nie wziąłby się za ten tekst. Prawda, udręczony czytelniku? A tym oto sprytnym zabiegiem przyciągnęłam Twoją uwagę. Myślałeś, że będzie nietuzinkowo? Takiego wała (!) z czterema stronami świata, w którym zamknęła się ludzkość. Nie potrafią pisać nietuzinkowo, bo walczą o swoją doskonałość.