wtorek, 3 lipca 2018

Słów kilka o Pstrążu

Tym razem w drodze wyjątku nie skupimy się na jednym, konkretnym budynku. Ani nawet na kilku. Dzisiaj nie będziemy mogli zobaczyć ani jednego obiektu. Przed nami będzie rozciągało się tylko pole, poprzecinane w kilku miejscach szutrowymi drogami i pozostałościami linii kolejowej, gdzieś na północnym skraju powiatu bolesławieckiego. Na tym polu będą się jeszcze znajdowały zwały gruzu, nadal nie do końca uprzątnięte. Ktoś mógłby zapytać- co w tym miejscu ciekawego? Obecnie zupełnie nic. Ale jeszcze nie tak dawno znajdowało się tam całe miasto, jedno z najciekawszych miejsc nie tylko w powiecie, ale i- mogę zaryzykować taką opinię- w całym województwie. Mowa oczywiście o miejscowości Pstrąże.
Pstrąże było znane współcześnie jako opuszczone miasto-widmo, jednak warto powiedzieć, że historia tej miejscowości jest znacznie, znacznie dłuższa, niż ostatnie siedemdziesiąt trzy lata pod sowieckimi i polskimi rządami. Najstarsza wzmianka o znajdującej się tam wiosce pochodzi, bagatela, z 1305 roku. Odnotowana jako Pstraanse, należała do dóbr kliczkowskich. Ukryta wśród lasów, oddalona od głównej drogi z Bolesławca do Zielonej Góry, do tego oddzielona od niej rzeką Bóbr, musiała być cichą, spokojną osadą. Zniemczona wioska przyjęła nazwę Strans i przez wieki spokojnie żyła na północnym skraju najpierw dystryktu, od XIV wieku weichbildu, aż wreszcie od 1741 roku- powiatu (Kreis). Warto dodać, że do 1815 roku pruski powiat, do którego należało Strans, nosił ciekawą nazwę: Löwenberg-Buntzlau, lwówecko-bolesławiecki. Dopiero później, już po wojnach napoleońskich, Prusacy uznali, że tak rozległy terytorialnie twór się nie sprawdza i postanowili go podzielić. Tak oto powstał Kreis Bunzlau, jeden z powiatów rejencji legnickiej (Regierungsbezirk Liegnitz). Dla Pstrążan nie miało to większego znaczenia, bowiem ich wioska nadal mogła cieszyć się spokojem. Nie miało to jednak trwać w nieskończoność, bo świat szedł naprzód, a Prusy jako państwo słynące ze swoich tradycji wojskowych, po zjednoczeniu Niemiec nadawały ton przewodni nowo powstałej Drugiej Rzeszy.
Na zachód od wsi rozciągał się rozległy, nieprzebyty las, ciągnący się nieprzerwanie aż do miejscowości Neuhammer, znanej obecnie jako Świętoszów, położonej nad Kwisą. Las ten przykuł uwagę niemieckich wojskowych, którzy postanowili zorganizować na tym terenie nowy poligon dla rosnącej w siłę kajzerowskiej armii. W 1898 roku państwo wykupiło las od rodu Dohnów, który dotychczas był jego właścicielem, a już trzy lata później spokój w Strans przeszedł do historii. Rozrastający się poligon świętoszowski znalazł swojego odpowiednika właśnie przy tej wiosce, co wiązało się z koniecznością jej rozbudowy. Do Strans doprowadzono kolej z pobliskiego Ober Leschen (ob. Leszno Górne w województwie lubuskim), wybudowano tam koszary dla wojska, szpital, betonowy most kolejowy na Bobrze, nawet nowe drogi. Strans miało sporo szczęścia, bowiem nieodległa wioska Koberbrunn, która znalazła się na terenie poligonu, została zlikwidowana, a jej mieszkańcy przesiedleni w inne miejsce. Tymczasem w rozbudowanej wsi kwitło życie. Trudno powiedzieć, ile podczas I wojny światowej miało miejsce romansów pomiędzy żołnierzami tam stacjonującymi, a tutejszymi wiejskimi dziewczynami, jak często w tutejszych karczmach podejmowano najróżniejsze dyskusje polityczne- o przebiegu wojny, kolejnych wielkich bitwach, o pogarszającej się sytuacji gospodarczej w Niemczech, wreszcie o zakończeniu działań wojennych czy upokarzającym dla tego kraju traktacie wersalskim, referendum na Górnym Śląsku, wreszcie o puczu monachijskim i stopniowej drodze Hitlera do władzy. To ostatnie zdarzenie miało mieć ogromne konsekwencje dla przyszłości Strans, bowiem od tej pory już nic nie miało być takie samo… Wszędzie zagościły swastyki, dodatkowo rozbudowano pstrążańskie koszary, a w pobliżu wsi miał nawet powstać tymczasowy Obóz Pracy Rzeszy. Być może niedoszły austriacki akwarelista, z woli narodu niemieckiego Führer III Rzeszy, znajdował się kiedyś o zaledwie kilka kilometrów od Strans. Hitler lubił podróżować pociągami, nieraz bywał w Breslau, a w Ober Leschen znajdowała się stacja kolejowa na trasie Berlin-Breslau… W 1945 roku, kiedy to na początku lutego w rejonie wsi toczyły boje obok siebie jednostki niemieckie i węgierskie, zacięcie broniąc się przed Sowietami, jego na pewno jednak tam nie było. Walki te zakończyły się 10 lutego 1945 roku i, jak wiadomo, zwycięzca mógł być tylko jeden. Czerwoni. Czerwone miało też się stać Strans.
Dawni mieszkańcy wioski zostali wysiedleni, jednak na ich miejsce wcale nie napłynęli Polacy, tak jak to się stało ze wszystkimi innymi miejscowościami, jakie znalazły się w nowym powiecie bolesławieckim. Miejsce Niemców zajęli Sowieci, krasnoarmiejcy wraz z rodzinami. Miejscowość przyjęła nazwę Strachów (Страхув) i została całkowicie wyłączona spod polskiej jurysdykcji. Stała się to de facto enklawa sowiecka, podlegająca pod dowództwo Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej z siedzibą w Legnicy. Miejscowość zamieniła się w miasto, liczące sobie kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Zbudowano nowe osiedle mieszkaniowe, zaś Strachów stał się typowym sowieckim miastem. Na ulicach znajdowały się napisy w cyrylicy, wszędzie dało się znaleźć żołnierzy w sowieckich mundurach, działały nawet sowieckie szkoły, kino, szpital… Strachów, mimo rozbudowy nadal ukryty w lesie i oddzielony Bobrem od pobliskich wiosek, został otoczony zasiekami z drutu kolczastego, a wstęp w to miejsce był dla Polaków stanowczo zakazany. Nie odbudowano nawet drogowej części mostu nad Bobrze, aby utrudnić nam dostęp do tego miasta. Oczywiście Strachów był bardzo dobrze zaopatrzony, nawet kiedy w pobliskich Bolesławcu i Szprotawie szalały kryzysy i podwyżki. Jeszcze bardziej oczywiste jest to, że pomiędzy Polakami i strachowskimi Sowietami kwitł szmugiel. Podbolesławiecka sowiecka enklawa żyła swoim życiem przez ponad czterdzieści lat, aż wreszcie nadszedł koniec. Transformacja ustrojowa w Polsce i rozpad Związku Sowieckiego doprowadziły do końca istnienia wojsk sowieckich w naszym kraju. Wszyscy żołnierze zostali ewakuowani do odrodzonej Rosji wraz z rodzinami. Strachów, który po raz kolejny zmienił swoją nazwę, całkowicie opustoszał. Na północnej rubieży ówczesnego województwa jeleniogórskiego pojawiło się nowe, puste miasto, oczekujące w ciszy na swój los. Okazał się być on straszny. Ulice Pstrąża, jak przezwano dotychczasowy Strachów, zaczęły rozbrzmiewać polską mową, ale nie była to już mowa mieszkańców tego miejsca. Ich liczba spadła do zera, tylko członkowie naszych służb mundurowych i cywilni ryzykanci zapuszczali się w to miejsce. Pstrąże zamiast zostać zasiedlone, tak jak to się stało z Kresówką, czyli inną sowiecką enklawą w naszym powiecie, stało się wymarłym miastem-widmem, zamienionym w poligon ćwiczebny. Zapuszczanie się tam na własną rękę stawało się z roku na rok co raz bardziej ryzykowne, choć w pierwszych miesiącach miasto było wręcz rajem dla okolicznych szabrowników. Z czasem zamiast mebli, gadżetów i innych skarbów pojawiły się zwały gruzu tarasujące przejście w blokach i łuski karabinowe. Bloki z wielkiej płyty, zbudowane bez cienia fantazji przez sowieckich budowlańców, niszczały z roku na rok. Podobny los spotkał solidniejsze, poniemieckie konstrukcje, jakie się znajdowały w mieście. W tym samym czasie Kresówka, będąca częścią wsi Szczytnica, piękniała, zasiedlona przez repatriantów z byłego Związku Sowieckiego. Stan ten trwał przez ponad dwadzieścia lat, aż władze postanowiły coś z tym zrobić. W październiku 2016 roku cała Polska się dowiedziała, że rozsławione już miasto-widmo zostanie wyburzone. W istocie, tak się też stało. Z niewielkiego osiedla, należącego do Pstrąża, już w lipcu 2017 roku zostały tylko dwa bloki, a krajobraz wyglądał podobnie, jak w Warszawie po powstaniu. Wszędzie znajdowały się zwały gruzu, dawne ulice były ledwo widoczne. Po drodze, łączącej osiedle z właściwym Pstrążem, także wyburzanym, często jeździły wozy budowlane i wojskowe. Nigdzie nie podano informacji o tym, dlaczego właściwie Pstrąże jest nagle wyburzane. Podano tylko, że stan budynków był tak zły, że rozbiórka była jedynym możliwym rozwiązaniem, a także że mają tam się szkolić wojska. Pojawia się jednak pytanie- po co wyburzać miejscowość, która dotąd stanowiła świetny poligon ćwiczeniowy do walk w mieście? Co żołnierzom da puste, zaorane pole po kilkusetletniej miejscowości, skoro kawałek na zachód zaczyna się olbrzymi poligon? Odpowiedź na to pytanie okazała się prozaiczna… Dotarłem do informacji, potwierdzonej odpowiednią fotografią, że w dawnym Pstrążu ma powstać nowe osiedle. Osiedle dla wojsk amerykańskich. Historia zatacza koło. Kiedyś Armia Radziecka, dzisiaj amerykańska…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz