Tym razem w drodze wyjątku nie skupimy się na jednym, konkretnym
budynku. Ani nawet na kilku. Dzisiaj nie będziemy mogli zobaczyć ani
jednego obiektu. Przed nami będzie rozciągało się tylko pole,
poprzecinane w kilku miejscach szutrowymi drogami i pozostałościami
linii kolejowej, gdzieś na północnym skraju powiatu bolesławieckiego. Na
tym polu będą się jeszcze znajdowały zwały gruzu, nadal nie do końca
uprzątnięte. Ktoś mógłby zapytać- co w tym miejscu ciekawego? Obecnie
zupełnie nic. Ale jeszcze nie tak dawno znajdowało się tam całe miasto,
jedno z najciekawszych miejsc nie tylko w powiecie, ale i- mogę
zaryzykować taką opinię- w całym województwie. Mowa oczywiście o
miejscowości Pstrąże.
Pstrąże było znane współcześnie jako
opuszczone miasto-widmo, jednak warto powiedzieć, że historia tej
miejscowości jest znacznie, znacznie dłuższa, niż ostatnie
siedemdziesiąt trzy lata pod sowieckimi i polskimi rządami. Najstarsza
wzmianka o znajdującej się tam wiosce pochodzi, bagatela, z 1305 roku.
Odnotowana jako Pstraanse, należała do dóbr kliczkowskich. Ukryta wśród
lasów, oddalona od głównej drogi z Bolesławca do Zielonej Góry, do tego
oddzielona od niej rzeką Bóbr, musiała być cichą, spokojną osadą.
Zniemczona wioska przyjęła nazwę Strans i przez wieki spokojnie żyła na
północnym skraju najpierw dystryktu, od XIV wieku weichbildu, aż
wreszcie od 1741 roku- powiatu (Kreis). Warto dodać, że do 1815 roku
pruski powiat, do którego należało Strans, nosił ciekawą nazwę:
Löwenberg-Buntzlau, lwówecko-bolesławiecki. Dopiero później, już po
wojnach napoleońskich, Prusacy uznali, że tak rozległy terytorialnie
twór się nie sprawdza i postanowili go podzielić. Tak oto powstał Kreis
Bunzlau, jeden z powiatów rejencji legnickiej (Regierungsbezirk
Liegnitz). Dla Pstrążan nie miało to większego znaczenia, bowiem ich
wioska nadal mogła cieszyć się spokojem. Nie miało to jednak trwać w
nieskończoność, bo świat szedł naprzód, a Prusy jako państwo słynące ze
swoich tradycji wojskowych, po zjednoczeniu Niemiec nadawały ton
przewodni nowo powstałej Drugiej Rzeszy.
Na zachód od wsi
rozciągał się rozległy, nieprzebyty las, ciągnący się nieprzerwanie aż
do miejscowości Neuhammer, znanej obecnie jako Świętoszów, położonej nad
Kwisą. Las ten przykuł uwagę niemieckich wojskowych, którzy postanowili
zorganizować na tym terenie nowy poligon dla rosnącej w siłę
kajzerowskiej armii. W 1898 roku państwo wykupiło las od rodu Dohnów,
który dotychczas był jego właścicielem, a już trzy lata później spokój w
Strans przeszedł do historii. Rozrastający się poligon świętoszowski
znalazł swojego odpowiednika właśnie przy tej wiosce, co wiązało się z
koniecznością jej rozbudowy. Do Strans doprowadzono kolej z pobliskiego
Ober Leschen (ob. Leszno Górne w województwie lubuskim), wybudowano tam
koszary dla wojska, szpital, betonowy most kolejowy na Bobrze, nawet
nowe drogi. Strans miało sporo szczęścia, bowiem nieodległa wioska
Koberbrunn, która znalazła się na terenie poligonu, została
zlikwidowana, a jej mieszkańcy przesiedleni w inne miejsce. Tymczasem w
rozbudowanej wsi kwitło życie. Trudno powiedzieć, ile podczas I wojny
światowej miało miejsce romansów pomiędzy żołnierzami tam
stacjonującymi, a tutejszymi wiejskimi dziewczynami, jak często w
tutejszych karczmach podejmowano najróżniejsze dyskusje polityczne- o
przebiegu wojny, kolejnych wielkich bitwach, o pogarszającej się
sytuacji gospodarczej w Niemczech, wreszcie o zakończeniu działań
wojennych czy upokarzającym dla tego kraju traktacie wersalskim,
referendum na Górnym Śląsku, wreszcie o puczu monachijskim i stopniowej
drodze Hitlera do władzy. To ostatnie zdarzenie miało mieć ogromne
konsekwencje dla przyszłości Strans, bowiem od tej pory już nic nie
miało być takie samo… Wszędzie zagościły swastyki, dodatkowo rozbudowano
pstrążańskie koszary, a w pobliżu wsi miał nawet powstać tymczasowy
Obóz Pracy Rzeszy. Być może niedoszły austriacki akwarelista, z woli
narodu niemieckiego Führer III Rzeszy, znajdował się kiedyś o zaledwie
kilka kilometrów od Strans. Hitler lubił podróżować pociągami, nieraz
bywał w Breslau, a w Ober Leschen znajdowała się stacja kolejowa na
trasie Berlin-Breslau… W 1945 roku, kiedy to na początku lutego w
rejonie wsi toczyły boje obok siebie jednostki niemieckie i węgierskie,
zacięcie broniąc się przed Sowietami, jego na pewno jednak tam nie było.
Walki te zakończyły się 10 lutego 1945 roku i, jak wiadomo, zwycięzca
mógł być tylko jeden. Czerwoni. Czerwone miało też się stać Strans.
Dawni mieszkańcy wioski zostali wysiedleni, jednak na ich miejsce wcale
nie napłynęli Polacy, tak jak to się stało ze wszystkimi innymi
miejscowościami, jakie znalazły się w nowym powiecie bolesławieckim.
Miejsce Niemców zajęli Sowieci, krasnoarmiejcy wraz z rodzinami.
Miejscowość przyjęła nazwę Strachów (Страхув) i została całkowicie
wyłączona spod polskiej jurysdykcji. Stała się to de facto enklawa
sowiecka, podlegająca pod dowództwo Północnej Grupy Wojsk Armii
Radzieckiej z siedzibą w Legnicy. Miejscowość zamieniła się w miasto,
liczące sobie kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Zbudowano nowe osiedle
mieszkaniowe, zaś Strachów stał się typowym sowieckim miastem. Na
ulicach znajdowały się napisy w cyrylicy, wszędzie dało się znaleźć
żołnierzy w sowieckich mundurach, działały nawet sowieckie szkoły, kino,
szpital… Strachów, mimo rozbudowy nadal ukryty w lesie i oddzielony
Bobrem od pobliskich wiosek, został otoczony zasiekami z drutu
kolczastego, a wstęp w to miejsce był dla Polaków stanowczo zakazany.
Nie odbudowano nawet drogowej części mostu nad Bobrze, aby utrudnić nam
dostęp do tego miasta. Oczywiście Strachów był bardzo dobrze
zaopatrzony, nawet kiedy w pobliskich Bolesławcu i Szprotawie szalały
kryzysy i podwyżki. Jeszcze bardziej oczywiste jest to, że pomiędzy
Polakami i strachowskimi Sowietami kwitł szmugiel. Podbolesławiecka
sowiecka enklawa żyła swoim życiem przez ponad czterdzieści lat, aż
wreszcie nadszedł koniec. Transformacja ustrojowa w Polsce i rozpad
Związku Sowieckiego doprowadziły do końca istnienia wojsk sowieckich w
naszym kraju. Wszyscy żołnierze zostali ewakuowani do odrodzonej Rosji
wraz z rodzinami. Strachów, który po raz kolejny zmienił swoją nazwę,
całkowicie opustoszał. Na północnej rubieży ówczesnego województwa
jeleniogórskiego pojawiło się nowe, puste miasto, oczekujące w ciszy na
swój los. Okazał się być on straszny. Ulice Pstrąża, jak przezwano
dotychczasowy Strachów, zaczęły rozbrzmiewać polską mową, ale nie była
to już mowa mieszkańców tego miejsca. Ich liczba spadła do zera, tylko
członkowie naszych służb mundurowych i cywilni ryzykanci zapuszczali się
w to miejsce. Pstrąże zamiast zostać zasiedlone, tak jak to się stało z
Kresówką, czyli inną sowiecką enklawą w naszym powiecie, stało się
wymarłym miastem-widmem, zamienionym w poligon ćwiczebny. Zapuszczanie
się tam na własną rękę stawało się z roku na rok co raz bardziej
ryzykowne, choć w pierwszych miesiącach miasto było wręcz rajem dla
okolicznych szabrowników. Z czasem zamiast mebli, gadżetów i innych
skarbów pojawiły się zwały gruzu tarasujące przejście w blokach i łuski
karabinowe. Bloki z wielkiej płyty, zbudowane bez cienia fantazji przez
sowieckich budowlańców, niszczały z roku na rok. Podobny los spotkał
solidniejsze, poniemieckie konstrukcje, jakie się znajdowały w mieście. W
tym samym czasie Kresówka, będąca częścią wsi Szczytnica, piękniała,
zasiedlona przez repatriantów z byłego Związku Sowieckiego. Stan ten
trwał przez ponad dwadzieścia lat, aż władze postanowiły coś z tym
zrobić. W październiku 2016 roku cała Polska się dowiedziała, że
rozsławione już miasto-widmo zostanie wyburzone. W istocie, tak się też
stało. Z niewielkiego osiedla, należącego do Pstrąża, już w lipcu 2017
roku zostały tylko dwa bloki, a krajobraz wyglądał podobnie, jak w
Warszawie po powstaniu. Wszędzie znajdowały się zwały gruzu, dawne ulice
były ledwo widoczne. Po drodze, łączącej osiedle z właściwym Pstrążem,
także wyburzanym, często jeździły wozy budowlane i wojskowe. Nigdzie nie
podano informacji o tym, dlaczego właściwie Pstrąże jest nagle
wyburzane. Podano tylko, że stan budynków był tak zły, że rozbiórka była
jedynym możliwym rozwiązaniem, a także że mają tam się szkolić wojska.
Pojawia się jednak pytanie- po co wyburzać miejscowość, która dotąd
stanowiła świetny poligon ćwiczeniowy do walk w mieście? Co żołnierzom
da puste, zaorane pole po kilkusetletniej miejscowości, skoro kawałek na
zachód zaczyna się olbrzymi poligon? Odpowiedź na to pytanie okazała
się prozaiczna… Dotarłem do informacji, potwierdzonej odpowiednią
fotografią, że w dawnym Pstrążu ma powstać nowe osiedle. Osiedle dla
wojsk amerykańskich. Historia zatacza koło. Kiedyś Armia Radziecka,
dzisiaj amerykańska…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz